wtorek, 1 grudnia 2015

Jeżeli Chcesz Zmienić Świat, Kochaj Kobietę

Bogini Kali, moc kreacji,
zmiany, destrukcji i tworzenia
Kochane Kobiety, Świątynie Boga i Kochani Mężczyźni, Strażnicy Świątyni!

Dziś odkrył mnie ten właśnie poemat. Nie powiedziałabym tego lepiej, mocniej, bardziej wyraziście. Nawet po owej pamiętnej nocy dwa tygodnie temu, spędzonej z dwiema innymi Boginiami, nocy której spontanicznie razem wykrzyczałyśmy zew wyzwolenia z patriarchalnego umysłu… Nie, dziś nie oddałabym tego lepiej… Dlatego, z ukłonem oddaję głos autorce tej pięknej pieśni współczesnej Kobiety Wiedzy, Lisie Citor:

Jeśli chcesz zmienić świat... kochaj kobietę – prawdziwie ją kochaj. Znajdź tę, która przywołuje do swojej duszy, która nie tworzy uzasadnienia. Wyrzuć listy kontrolne, przyłóż ucho do jej serca i słuchaj.


Usłysz imiona, modlitwy, pieśni każdej żywej istoty – każdej skrzydlatej, każdej futrzastej i łuskowatej,każdej podziemnej i podwodnej, każdej zielonej i kwitnącej,każdej jeszcze nienarodzonej i tej umierającej


Usłysz ich melancholijne pochwały zwrócone ku Temu, który dał im życie. Jeżeli nie usłyszałeś jeszcze własnego imienia, nie słuchałeś wystarczająco długo. Jeśli twoje oczy nie są wypełnione łzami, jeśli nie kłaniałeś się u jej stóp, to nigdy nie odczuwałeś smutku prawie ją tracąc.


Jeśli chcesz zmienić świat... kochaj kobietę - jedną kobietę bardziej od siebie, bardziej niż pożądanie i przyczynę,bardziej niż swoje męskie preferencje wieku, piękna i różnorodności i wszystkie powierzchowne pojęcia wolności.


Daliśmy sobie tak wiele wyborów a zapomnieliśmy, że prawdziwe wyzwolenie pochodzi od stojącego w środku duszy ognia i przepalania się przez naszą odporność na Miłość. Jest tylko jedna Bogini. Spójrz jej w oczy i zobacz - naprawdę zobacz czy ona jest niosącą topór do ścięcia twojej głowy. Jeśli nie, odejdź. Właśnie teraz.
Bogini Kali odcinająca głowę iluzjom i depcząca (patriarchalne) Ego


Nie trać czasu na "próby".Wiedz, że twoja decyzja nie ma z nią nic wspólnego, bo ostatecznie to nie z kim, ale kiedy zdecydujemy się poddać.




Jeśli chcesz zmienić świat ... kochaj kobietę. Kochaj ją za życie – bardziej od swojego strachu przed śmiercią, bardziej od swojego strachu przed byciem manipulowanym przez Matkę wewnątrz własnej głowy.


Nie mów jej, że jesteś gotów umrzeć dla niej. Powiedz, że jesteś gotów z nią ŻYĆ, zasadź drzewa z nią i patrz jak rosną. Bądź jej bohaterem, mówiąc jej, jak piękna jest w majestacie wrażliwości, pomagając jej pamiętać każdego dnia, że jest Boginią poprzez swoje uwielbienie i oddanie.


Jeśli chcesz zmienić świat ... kochaj kobietę we wszystkich jej twarzach, przez jej wszystkie pory roku a ona uzdrowi cię z twojej schizofrenii, twojej podwójnej analizy umysłowej i połowie odczuć z serca, która utrzymuje twojego Ducha i ciało w separacji, która utrzymuje cię w samotności i zawsze szuka poza Jaźnią czegoś co sprawi, że twoje życie będzie warte życia.

Ma'at, egipska Bogini Prawdy, Ta, która Wie Jak Jest


Zawsze będzie jakaś inna kobieta. Wkrótce ta nowa błyszcząca będzie tą starą nudną a ty znowu staniesz się niespokojny, handel kobietami jak samochodami, handel Boginiami dla posiadania najnowszego obiektu swojej żądzy. Mężczyzna nie potrzebuje więcej możliwości.


Tym czego potrzebuje mężczyzna jest Kobieta, Droga Żeńskości, cierpliwości i współczucia, nie poszukiwania, nie bezczynności, oddychania w jednym miejscu i zatapiania głęboko splątanych korzeni wystarczająco silnie, aby utrzymać Ziemię razem kiedy ona otrzepuje się z cementu i stali na jej skórze.


Jeśli chcesz zmienić świat ... kochaj kobietę, tylko jedną kobietę. Kochaj i chroń ją, jakby była ona ostatnim świętym naczyniem. Kochaj ją poprzez jej lęk przed byciem porzuconą w którym była trzymana przez całą ludzkość.


Nie, rana nie może być uleczona przez nią samą.

Nie, ona nie jest słaba w jej współzależności.

Dodatkowo, znalezione w sieci:

http://www.filmsforaction.org/watch/today-i-rise/

wtorek, 3 listopada 2015

Matka Boska i Królowa Anglii - pole silnej kobiety i co z tego wynika

Witajcie Drogie Dziewczyny (i Wspaniali Panowie, tak wiem, że też podczytujecie ;) !

Witajcie po długiej "przerwie kawowej" - dla mnie pełnej między krajowych i między wymiarowych podróży, niespodziewanych spotkań z niezwykłymi Istotami, okraszanych zagryzaniem międzykulturowych ciasteczek z przyprawami oraz rozkoszowaniem się nieskończonymi możliwościami wyboru trakcji w czasoprzestrzeni, w którą się właśnie tu i teraz wybieramy. W stroju kosmonauty lub wieczorowym. W dresie lub w pidżamie.


Moje trakcje wiodły ostatnio między innymi do Londynu, Królestwa pięknej brytyjskiej wymowy, ujednoliconych, krytych kamieniem domów, czystych chodników i równych dróg, estetycznie przystrzyżonych żywopłotów oraz… kultu Królowej, a nawet Królowych.

Nie jest moim zamiarem zalewać Was strumieniem wiedzy historycznej czy nawet socjopolitycznej. Chcę tu tylko podzielić się jednym mocnym, sugestywnym i czysto subiektywnym wrażeniem.

Jako, że przyleciałam do Londynu nieco wcześniej, niż planowane przez Michała warsztaty z moim udziałem, postanowiłyśmy z Michała żoną, Moniką oraz ich rozkosznym synkiem, Adasiem skorzystać z pięknej jesiennej pogody i powędrować sobie do Hide Parku.

Hide Park, jak może niektórzy wiedzą, dzieli się na dwie części, wyodrębnione poprzez most zbudowany nad wąskim lecz długim jeziorem. Jedna część, bliższa Buckingham Palace, jest wielka, pełna ludzi piknikujących lub karmiących kaczki i łabędzie, koni galopujących pod wodzami miłośników szkółek jeździeckich, osób spoczywających na leżakach, dzieci biegających po alejkach i par zanurzonych w swoich mikro-światach.


Z początku obraz taki wydaje się sielankowy i można odczuwać wielką przyjemność z patrzenia na ludzi, którzy nigdzie się nie spieszą, z obserwowania zachwytu dzieci, które podziwiają jedzące kaczki, z unoszącego się spod końskich kopyt, pełnych dynamizmu kłębów pyłu, które zasłaniają na chwilę horyzont...

Jednak od pierwszych chwil przebywania w tej części parku miałam wrażenie "obniżanych wibracji". Czułam wyraźnie, jak moje własne wibracje potrzebują dodatkowego wsparcia, aby mogły utrzymać się na właściwym poziomie pełnej radości, akceptacji, łagodności i błogości. Z początku pomyślałam, że owe niezbyt pozytywne energie pochodzą od ludzi, dla których najwidoczniej Hide Park jest najkrótszą drogą do pracy, a którzy - starannie i elegancko ubrani - od czasu do czasu komentowali mijane przy jeziorku ptaki zdaniami takimi jak: "oh, it's disgusting!", "look, they poo everythere…", "what a dirty smell" i tym podobnymi. Jednak poczynione w trakcie robienia zdjęć obserwacje socjologiczne pozwoliły mi spojrzeć na te zdarzenia z innej perspektywy.

Zachwycona "mimo wszystko" (znacie słynne porady Matki Teresy?) przemierzałam trawniki w poszukiwaniu ciekawych ujęć, podczas, gdy Monika usypiała dziecko w wózku. Nie sposób było nie zauważyć, że wśród spacerowiczów i odpoczywających wyraźnie przeważają przedstawiciele kultury muzułmańskiej. Właściwie jest ich tam więcej, niż rozwrzeszczanych, poszukujących jedzenia ptaków. 
Sen okazuje się dosyć gęsty i chaotyczny.

W pewnym momencie widzę grupkę złożoną z dwóch mężczyzn, kilku symbolicznie zakwefionych kobiet i wielu dzieci, którzy ułożywszy leżaki w podkowę układają się do wspólnego radowania się chwilą. Urzeka mnie ich wspólnotowość i jedność. Jednocześnie, robiąc zdjęcie, dostaję wyraźny i dość agresywny sygnał, aby tego nie robić. Islam, inny świat. Miejsce kobiet pod mężczyznami. Miejsce chłopców nad dziewczynkami. Hermetyczna społeczność. Pozostali to "inni", "obcy". Niewierni. Brać od niewiernych zasiłki nie oznacza uznać ich za równych przed Allahem.




Przyszedł czas na dalszy spacer. Przechodząc przez mostek zauważamy odbywającą się po drugiej stronie ścieżki sesję zdjęciową. Obok zaparkowanych kilka samochodów z najwyższej półki. Ludzie kręcący się wokół statywów i ekranów. Przystojny model, oparty o barierkę. Prawdopodobnie dla jednego z magazynów modowych. Albo dla sieci galerii. Świat pośredni, bardo mostu, sen ulega zmianie, wyraźnie rozrzedza się i rozświetla.

Wchodzimy znowu w park. W drugą jego część. Od razu daje się odczuć skok wibracyjny. Energia jest niezwykle czysta, delikatna, można wręcz powiedzieć - mistyczna i eteryczna. Nawet trawa wygląda inaczej. Alejki wydają się bardziej równe, przestronne i niemal puste. Drzewa rosną gęściej a stare domki wydają się zapraszać, aby poznać ich tajemnice. Nie mam pojęcia o co chodzi, czemu zawdzięczamy tak wielką energetyczną zmianę w ramach jednego parku. Obserwuję. Dochodzimy do Pomnika Zdrowia Fizycznego. Przedstawia konia stojącego "dęba"wraz z jeźdźcem i faktycznie emanuje mocą i wigorem.

Dalej alejka wiedzie ku ceglanym zabudowaniom. Jak się okazuje jest to skromny i surowy z wyglądu letni pałacyk Królowej Wiktorii. Jednakże przejście między niewielkim stawikiem a pałacem ozdabia pomnik innej królowej, aktualnie panującej Elżbiety II. Oglądamy królewskie wnętrza, korzystamy z królewskich toalet. Spotykamy wyłącznie uprzejmych i uśmiechniętych ludzi. Wciąż nie mam pewności co do przyczyn tak wyraźnych różnic energii pierwszej i drugiej części parku. Wędrujemy poprzez piękną oranżerię ku kolejnemu budynkowi. Jest to restauracja. Widzę siedzących na zewnątrz ludzi, wesołych i pięknie ubranych. Zupełnie inny obraz od pełniącego analogiczną funkcję baru przy dużym jeziorze w części "arabskiej". I oczywiście - ani jednej zakwefionej kobiety, ani jednego otyłego, ciemnoskórego mężczyzny z fanatyzmem w oczach.




Dzieci bawią się na trawnikach z rodzicami bez nadmiernego hałasu. W porównaniu z poprzednim kawałkiem hide-parkowego spaceru ten rejon wydaje się wręcz wyludniony, tak jakby niektórzy ludzie wstydzili się lub obawiali tu przebywać. Ponawiam pytanie: "dlaczego?". Przecież jest tu piękniej i bardziej komfortowo. Oczywiście wiadomo, że jakość nie idzie w parze z ilością. To, co jest skutkiem, jest także przyczyną. Ale w takim razie - co wypycha te wszystkie (skądinąd skłonne do terytorialnej ekspansji) arabskie rodziny z drugiej części parku? Co nie pozwala tu przychodzić malkontentom z klasy średniej, poszukującym jedzenia bezdomnym, utrzymującym się z zasiłków Arabom?

Pojawia się tylko jedno wyjaśnienie: energia Królowej. Królowa dumnie strzeże tej części parku i sprawia, że akceptowalne są tutaj tylko energie współgrające z arystokratyczną, pełną godności i taktu nutą. Ale przecież nie o Królową tu chodzi. Królowa to tylko symbol, to czynnik organizujący podświadomość w taki sposób, że tylko to, co współbrzmi (i Ci, którzy współbrzmią) z tą nutą jest (są) w stanie odnajdować swoje miejsce w okolicach Pałacu Wiktorii. Pełna mocy, nie znosząca sprzeciwu i domagająca się szacunku energia kobieca, której fluid roznoszony jest przez wiatr, widocznie nie dociera na drugą stronę mostu. Tam jest miejsce dla wszystkich. Tutaj tylko dla tych, którzy chcą i potrafią się dopasować.

Tak się składa, że w kilka tygodni później, na prośbę rodziny, jadę do Fatimy w Portugalii. I tutaj niewątpliwie panuje żeńska energia, składa się cześć Królowej Niebios. Niektórzy twierdzą, że cud fatimski był w istocie największym w dziejach Ziemi kontaktem z cywilizacją pozaziemską, że był potężnym zjawiskiem elektromagnetycznym, które oglądały tysiące ludzi jednocześnie. A jednak - cokolwiek wydarzyło się na tej polanie i z kimkolwiek kontaktowało się troje pastuszków - tamto wydarzenie przybrało postać Matki Boskiej. I trwa nadal, jako wielki kult maryjny. Wiadomo, że dzieci aresztowano, próbowano także uniemożliwić im rozprzestrzenianie pozyskanych informacji. Wreszcie Kościół Katolicki uznał, że warto "wcielić" w swoje łono rozszerzający się kult. Dziś plac fatimski jest większy od watykańskiego. A niegdyś sielska kapliczka stoi zabudowana tak starannie ze wszystkich stron, że prawie jej nie widać. I nie łatwo jest poczuć oryginalną energię "objawienia". Trzeba się najpierw przebić przez sufit, będący energetycznym odpowiednikiem drewnianej boazerii dachu budowli, która niemal styka się z dachem dawnej polnej kapliczki. Tutaj, w świecie rządzonym przez mężczyzn, piękna matczyna energia została jednak ograniczona, ujarzmiona w ramach dozwolonych odgórnie, przez mających władzę mężczyzn w sutannach.

czwartek, 11 czerwca 2015

Drogie moje, siostry i przyjaciółki!

Przyjechaliśmy znowu w czwórkę do Polski.
Przedwczoraj byłam z dwójką moich dzieci w Warszawie.
Wybrałam aby zrealizować tam dwie misje:

1. audycję w radio o kobietach XXI wieku "Dialogi na obcasach" (możecie sobie posłuchać w Radio Polska Live), dzięki której spotkałam jeszcze jedną absolutnie niesamowitą kobietę i siostrę, Monikę Czachowską oraz
2. spotkanie z kimś, kto przez wiele lat był mi bardzo bliski...i nadal okazał się być jednym z najbardziej niezwykłych mężczyzn, jakich można spotkać na tej Ziemi.

Wnioski:
1. PODĄŻAJ ZAWSZE ZA SWOJĄ EKSCYTACJĄ, ZA BŁOGOŚCIĄ, ZA GŁOSEM INTUICJI.
2. JEŚLI RAZ KOGOŚ NAPRAWDĘ POKOCHASZ - POKOCHASZ GO NA ZAWSZE.
3. KOBIETY SĄ SILNE I MĄDRE, MĘŻCZYŹNI SĄ WRAŻLIWI I CIEPLI.

Kochane pamiętajcie, proszę szczególnie o tym ostatnim. Zakładam, że o dwu pierwszych zasadach nie musicie sobie przypominać jako istoty ze wszech miar świadome i intuicyjne. Jednak nie zawsze takie oczywiste może być twierdzenie, że Wy jesteście cudowne i Wasi mężczyźni są cudowni. Dajcie sobie tylko przestrzeń i prawo, aby to zobaczyć. Pierwszym krokiem do tej przestrzeni jest odpoczynek, szacunek do siebie, nie robienie niczego z "powinności".
Oto zachęta moja i mojej rozbrykanej córeczki:




Odpocznij tak bardzo, że poczujesz potrzebę działania. Nie czekaj, aż Twoje ciało wykreuje chorobę, abyś miała "pretekst" do leżenia. Sprawy i rzeczy mogą poczekać. Ludzie też. Dawaj tylko kiedy Twoja bateria jest naładowana a Twoja energia buzuje, popycha Cię do radosnego tworzenia.

Odpowiedz sobie teraz uczciwie: CO ŁADUJE MOJĄ BATERIĘ?
Dla każdej z nas może to być inny stan istnienia, inne zajęcie, hobby, aktywność.
Moją metodą doładowania baterii jest pozostanie w samotności. Odpoczywam sama w domu lub za zamkniętymi drzwiami - z książką, pisanym tekstem albo w medytacji.
Może to być także samotność w lesie lub na plaży. Ale pod warunkiem, że jest niewątpliwie ciepło!
A Twoja metoda? Co sprawia, że odnawiasz siły, że chce Ci się działać?

Napisz, podziel się z innymi. Bądź liderką nic-nie-muszenia!





niedziela, 24 maja 2015

Witajcie dziewczyny!

Dziś zainspirował mnie filmik o kobiecie, która kiedyś....miała doskonałe ciało. Zrobiła to dla nas wszystkich i ... może za nas? Zobaczcie, zrozumcie i komentujcie - proszę, niech się dzieje!

Niech ciało zacznie być wreszcie kochane i szanowane ZA TO, ŻE JEST cudownym, służącym nam z całym oddaniem pojazdem do odbywania fizycznej podróży na fizycznej planecie.

Niech coraz więcej osób zobaczy, że aby zacząć "bawić się" w kreowanie własnego ciała warto najpierw naprawdę pokochać i docenić TO, KTÓRE JUŻ MAMY.

Wystarczy kliknąć link.

http://www.hefty.co/love-your-body/

I pamiętajmy, kiedyś boginie wyglądały tak:

Nie namawiam do otyłości. To niezdrowe i niewygodne.

Ale namawiam każdą z Was, abyś dziś stanęła przed lustrem i powiedziała do tego-wszystkiego-co-tam-właśnie-widzisz: "dziękuję, że mi służysz, kocham Cię i obiecuję Cię szanować zawsze i wszędzie, mój drogi pojeździe".

Przypominam, paradoks zmiany powoduje, że zmieniać konstruktywnie możemy dopiero to, co najpierw zaakceptujemy!

wtorek, 28 kwietnia 2015

KWIATY O PORANKU

Bom Dia!

Tak tutaj gdzie ostatnio mieszkam mówi się "dzień dobry". Pięknie i śpiewająco. Mieszkańcy Atali zawsze się uśmiechają, kiedy biegniemy z Lukim wzdłuż klifu, machają nam i jakby śmiali się lekko z naszego joggingowego zacięcia.

Ale my i tak biegamy! Bo potem dzień jest inny. Inny poziom endorfin w ciele. Bardziej się chce. A my wykreowaliśmy sobie takie życie, że nic nie musimy. Więc, żeby chcieć... naprawdę chcieć - mobilizujemy nasze kochane organizmy jak tylko się da.

Oczywiście Luki biega szybciej ale na różne sposoby dotrzymuje mi kroku, czasami mnie wyprzedza na chwilę, czasem biega wokół mnie albo zygzakiem. Albo mnie mobilizuje. Z kolei moją rolą jest pilnowanie rzetelności ćwiczeń na "Skale Pocahontas" (jak ją nazywamy) i zachwycanie się po drodze krajobrazami, niebem, oceanem i roślinnością.
Często ucinamy sobie całkiem wglądowe pogawędki po drodze..

Dziś mam dla Ciebie kwiaty z klifu i kilka słów na temat różnic między męskością i żeńskością. Dziś o zachwycie, który sprawia, że kobieta zachwyca się przyrodą i życiem, zaś mężczyzna zachwyca się kobietą. O życiu w zachwycie jako alternatywie dla życia zgodnie z koncepcjami i planem.


Sprawdź co Ciebie naprawdę zachwyca, co wznosi Twoje wibracje i sprawia, że czujesz rozkoszne dreszczyki w ciele... Bądź ze sobą szczera - co sprawia, że możesz zapomnieć o całym świecie ale jednak nie idziesz za tym głosem, bo wydaje Ci się, że coś "trzeba"?

Dla mnie jest to przyroda, obcowanie z jej pięknem, dobrocią i mądrością. Dla mnie jest to poznawanie siebie i innych, siebie w innych - w ich najgłębszych i najprawdziwszych a przy tym różnorodnych formach istnienia. A dla Ciebie?

Zachwyt jest jak rzeka, która wypłukuje wszystkie energetyczne zanieczyszczenia, gluty, grudy i cienie. Zachwyt upoważnia Cię sam w sobie do trwania w zachwycie. I do zachwycania innych, do zarażania ich zachwytem.

Duchowość, która jest poważna, obojętna, zimna - nie jest prawdziwą duchowością, ale grą. Zawsze sprawdzaj nauczycieli na swojej drodze. Czy są jak dzieci? Czy potrafią się zachwycać? Czy mają  poczucie humoru?

A co najważniejsze - pamiętaj, że to Ty jesteś swoją największą nauczycielką, to w Tobie płynie moc życia i w Tobie już teraz jest cała prawda, jaką potrzebujesz znać. Tylko otwórz się na siebie prawdziwą!

środa, 18 marca 2015

Witaj Droga Siostro!

Na pewno czasem czułaś się bezsilna. Znasz to uczucie rosnącej fali frustracji, ogarniającej Twoje ciało i umysł, kiedy wydaje Ci się, że nie możesz nic zrobić, niczego zmienić.., że wszystko zależy od... nich, od niego... i, że "oni" nie chcą z Tobą współpracować.



A przecież Ty chciałaś dobrze. Dążyłaś do POROZUMIENIA. I żeby wszyscy spotkali swoje racje. Jedno, na czym Ci zależało, to żeby zobaczono też Twoje spojrzenie. Wiesz przecież, że widzisz czasem coś, co innym umyka...Ale mimo to wygląda na to, że nikt nie jest zainteresowany Twoim spokojem, Twoim punktem widzenia.



Masz wrażenie, że za chwilę eksplodujesz z tej bezsilności pełnej dobrych lecz niewysłuchanych intencji! Albo chciałabyś uciec na koniec świata. Byle dalej stąd!

ZATRZYMAJ SIĘ! Powiedz do siebie: "Stop! Teraz liczy się JEDNO: mój spokój. Dopóki go nie osiągnę, odkładam wszystko na bok. Nic nie jest ważniejsze W TEJ CHWILI OD MOJEGO STANU UMYSŁU I SERCA." Bądź jak Skarlet O'Hara z "Przeminęło z wiatrem" i postanów, że podenerwujesz się lub pomartwisz najwyżej jutro. Zapomnij na chwilę, że "tommorrow never comes". Choć właśnie o to tutaj chodzi. Odkładając każdego dnia troski i frustracje na "jutro" przesuwasz horyzont zdarzeń i umykasz Twojemu ego, które już prawie Cię usidliło...

A tak naprawdę - NIGDY NIE JESTEŚ BEZSILNA, dopóki tak nie postanowisz! Ty i tylko Ty możesz wybrać, że "nic się nie da zrobić".

Zamiast więc popadać w ścieżkę bezsilności, która tak wiele kosztuje Twój organizm (kortyzol, noradrenalina itp.), lepiej zapytaj: CO JESZCZE JEST MOŻLIWE? Jakie istnieją rozwiązania tego problemu, których dotąd nie zobaczyłam (zobaczyliśmy)? I NIE ODPOWIADAJ. Zostaw rozwiązanie przestrzeni, czasowi, Bogu, Światłu, Jaźni, czy jak wolisz nazwać tę wyższą siłę. Wkrótce przekonasz się, że istniały rozwiązania, o jakich nawet Ci się nie śniło.



I nie zapominaj: inni nigdy nie robią niczego przeciwko Tobie - zawsze robią to dla Ciebie! I nigdy nie oskarżają Ciebie. Jedynie Twoją wyciętą z kartonu podobiznę, która zamieszkuje w ich umysłach, aby mogli na nią wyprojektować te części siebie, których nie chcą widzieć jako własnych.

Możesz już dziś współczuć każdemu, kto kiedykolwiek mówi do Ciebie cokolwiek bez miłości, bez szacunku, bez radości. Ponieważ nie jest wtedy w sercu. Po co dokładać do tego jeszcze Twój gniew? Czy to osłabi czy zasili napięcie?

PO PROSTU ODEJDŹ. CHROŃ SIEBIE. MASZ PRAWO DO WŁASNEGO SPOKOJU!


niedziela, 1 marca 2015

Witajcie Kochane Królowe!


Dzisiaj będzie o SERCU. I o drodze do serca. Bo tam najbezpieczniej. Bo tam najcieplej. Najłatwiej i najpewniej.


Ale pozwólcie, że najpierw zapytam:
Jak Wam idą procesy wybaczania? Myślę, że wspaniale! Coraz więcej lekkości i wolności oznacza przecież, że jesteś coraz bliżej Siebie prawdziwej, nieobciążonej poczuciem winy, nieskażonej żalem... Oznacza to także, że możemy łatwiej się porozumiewać między sobą - w pełni kobiecej mocy i siostrzanej jedności. W pewności co do tego, że i tak wszystko zależało od naszych wyborów TERAZ.
Pamiętajcie, że TRAUMY SĄ JAK PULSUJĄCE CZERWONE ŚWIATEŁKA NA MAPIE WASZEJ ŻYCIOWEJ DROGI. To tak, jak w nocy, kiedy próbujesz zasnąć spokojnie w ciemności, nagle dostrzegasz, że coś ci w tym przeszkadza. Jakaś natrętna dioda pulsuje w kącie pokoju i drażni oczy podobnie jak mucha, brzęcząca tuż przy uchu w pośrodku popołudniowej drzemki. Niby da się z tym jakoś żyć, ale... jednak nie jest komfortowo. To "coś" wciąż przykuwa uwagę, drażni, odciąga od ważniejszych spraw.
Dlatego najlepiej pójść tam i zgasić tę pulsującą diodę.




I oddać się piękniejszym zajęciom, jak choćby snom o byciu złotym ptakiem, Feniksem który wzlatuje wysoko ponad wodami przebaczenia i patrzy z oddali na małość wszystkiego, co kiedyś wydawało mu się takie wielkie...
Po tym jak już wybaczysz sobie i innym najmocniejsze traumy, jakie dane ci było przeżyć, doświadczysz wreszcie pełni swojej mocy i wielkości. Dopiero wtedy zobaczysz, że NIGDY NIC NIE BYŁO W STANIE CIĘ ZRANIĆ ANI NAWET W JEDNYM MILIMETRZE ZMIENIĆ TEGO, KIM JESTEŚ. To bez znaczenia jak "straszne" rzeczy zrobiono Tobie, ani jak "straszne" rzeczy Ty zrobiłaś innym. To wszystko już teraz nie ma znaczenia! Jesteś wyborem tej chwili, tej wibracji, tego Kim Jesteś w sercu. I wciąż bez znaczenia pozostaje wszystko, cokolwiek powie na to Twój umysł. Jedną z ostatnich spraw, do jakich on się nadaje jest określanie tego, kim jesteś! Umysł nie ma pojęcia ani na temat Twoich możliwości, ani "grzechów" i "braków", ani też Twojego prawdziwego piękna... Mimo, że powszechnie bywa zatrudniany na stanowisku Sędziego w sprawie naszej i innych, to jednak prawda jest taka, że nie posiada wystarczających kompetencji. Takie umiejętności posiada tylko serce.
DLATEGO JEDYNA DROGA, JAKĄ MASZ DO PRZEJŚCIA JEST DROGĄ Z UMYSŁU DO SERCA.



Za każdym razem, kiedy umysł mówi do Ciebie: "Musisz jeszcze to...musisz tamto... Twój cel to... dopiero wtedy będziesz..." - Ty po prostu nie wierz. I powiedz: "Dziękuję, drogi umyśle, że właśnie pokazałeś mi, że nie jestem w sercu!" I zrób prosty, zdecydowany ruch przemieszczenia świadomości z umysłu do serca. Poczuj ciepło i miękkość tego miejsca pośrodku klatki piersiowej... wiedz, że tam bije Twoje serce... od którego się wszystko zaczęło. Tak! Na samym początku istnienia jako to ciało byłaś przecież sercem. Serce to pierwszy organ, jaki powstaje w trakcie rozwoju płodu w toroidalnym kształcie spiralnego ruchu, podobnego do toru przemieszczania się galaktyk. Każda z nas była sercem u początków swego istnienia. Czy to nie ma znaczenia? Czy to coś, o czym można nie wiedzieć albo zapomnieć? O czym więc teraz mowa?

O drodze do serca


Droga ta jest w istocie przeniesieniem świadomości i uwagi. Energia dotąd dawana myślom i kalkulacjom, analizie i porównywaniu przesuwa się na właściwe miejsce - ku sercu. Analiza zamienia się w czucie, kalkulacja w intuicję, mozolny trud wspinaczki w pełen ekstazy taniec.
Takie są w skrócie efekty zamieszkiwania w jedynym bezpiecznym miejscu wszechświata - Twoim sercu.



Nie przypadkiem o sercu tyle się mówi i pisze. Rysuje się je i tworzy niezliczone obrazy na jego wzór we wszystkich krajach świata. Nawet dzika przyroda, taka jaką obserwowaliśmy z moim synem na Islandii, tworzy bogactwo wzorów w kształcie serca. Tylko popatrzcie. Zdjęcia, które tu zamieszczam pochodzą właśnie z Islandii, planety, na której życie płynie w harmonii człowieka z przyrodą, na której człowiek zachował świadomość właściwej relacji z żywiołami, nie łudząc się co do swojego miejsca i roli. Tak wiele pięknych serc! A w mieście Akurei nawet czerwone światła są w kształcie serc. Aby przypominać mieszkańcom o tym, co w życiu najważniejsze.



I Ty też to wiesz. Wiem, że wiesz co jest naprawdę ważne. Dlatego tu jesteś.
Pozwól, że dopowiem. W sercu każdej z nas znajduje się taki punkt, wielkości główki od szpilki. Chirurdzy podobno znają to miejsce. Nazywają je "splotem elektromagnetycznym". Wiedzą, że gdyby tam dotknęli w czasie operacji, to pacjent by już nie wrócił. Dlatego unikają tego punktu. To miejsce w szkołach hermetycznej wiedzy i tradycjach mądrości nazywane bywało Tajemną Komnatą Serca. Przekazy mówią, że to właśnie tam znajduje się CAŁY WSZECHŚWIAT...

Opowieść


Kiedyś, dokładnie trzy lata temu, miałam zaszczyt towarzyszyć mojej babci w odchodzeniu na drugą stronę życia. Spędziłyśmy wiele godzin razem, śmiejąc się i rozmawiając. A także płacząc za moją mamą a jej córką, która opuściła nas nieco wcześniej. Babcia, która mieszkała wcześniej u nas, na czas wakacji przebywała w domu opieki, gdzie robiono jej badania i gdzie mogła odpocząć po dosyć dotkliwych w skutkach chorobach: udarze i zapaleniu płuc. Kiedy ją odwiedziliśmy w tym pełnym spokoju i bezczasu miejscu, leżała na sali wraz z dwiema innymi kobietami w podobnym wieku.

Jedna z tych Pań bardzo wyraźnie domagała się uwagi. Na przemian zrzucała z siebie kołdrę, to znów się nią przykrywała. Krzyczała, aby wezwać personel, a potem głośno dyszała i kasłała. Wyraźnie nie mogła znaleźć wygodnej dla siebie pozycji ani też zaakceptować tego, co działo się z jej ciałem.
Zauważyłam, że personel czuje się bezradny. Kilkakrotnie ktoś próbował jej pomóc, ale ataki paniki i dyskomfort tylko się zwiększały.

Poczułam przenikające mnie na wskroś współczucie. Postanowiłam coś dla niej zrobić. Ale właściwie nie wiedziałam co. Człowiek jest przecież taki bezradny w obliczu śmierci i bólu! Podeszłam jednak do jej łóżka i nachyliłam się nad jej twarzą tak, aby zajrzeć w oczy. W jasnym błękicie tych pięknych, otoczonych niezliczonymi zmarszczkami oczu, zobaczyłam widok przejrzystego górskiego strumienia, który tryska wprost ze źródła. Poczułam też więź i jedność. Patrzyła na mnie z oczekiwaniem i nadzieją. Powiedziałam:
- Siostro, jestem tutaj z tobą. Widzę cię. Nie ma niczego do zrobienia tu, na zewnątrz. Tutaj jest to cierpienie i tu nie możesz znaleźć dla siebie miejsca. Tu jesteś sama i się boisz... Ale tam - dotknęłam ręką jej serca - tam mieszka żywy Bóg, Jezus. On tam czeka na ciebie. Idź do niego a już nigdy nie będzie ci niewygodnie...
Patrzyła mi w oczy z takim zaufaniem, z rozbrajającą wiarą. I wiesz co? Ona naprawdę to zrobiła! 
W ułamku sekundy znalazła się w sercu! Wiem, bo widziałam, jak oczy rozbłysły światłem poznania a całe ciało uspokoiło się i zrelaksowało, jakby ktoś wyłączył napięcie z kontaktu. Leżała tam całkiem nieruchoma, łagodna i cicha wciąż patrząc mi w oczy. I pozwoliła mi zobaczyć więcej - to, co sama zrozumiała w tej cudownej sekundzie przejścia totalnie do serca - że tym, co nią miotało były poczucie winy i żal. Nie czuła się dobrze odchodząc bez dzieci, które miały swoje sprawy. Nie czuła się dobrze nie widząc wnuków. Nie miała spokoju nie wiedząc gdzie znajduje się teraz jej zmarły mąż. Bała się, że zgrzeszyła i Bóg jej nie wybaczy. Bała się, że to już koniec...A jednak, kiedy tylko pozwoliła sobie wejść w serce we współodczuwającej obecności drugiej istoty, siostry, którą byłam - wszystkie te lęki zniknęły jak pod dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Udała się do Domu, czegóż mogła chcieć więcej? Poznała znaczenie znanego powiedzenia: "Bo kto umarł zanim umrze, ten nie umrze kiedy umrze." Ta siostra, której ziemskiego imienia nigdy nie poznałam, oddała się w ręce Ducha osiągając całkowite pojednanie z wszechświatem i łączność z wiecznością, jakiej dostępują mistycy. Nigdy nie zapomnę jak wielki dostałam wtedy od niej prezent. Reszta jest poza słowami. I tym także się z Wami tutaj dzielę.


czwartek, 19 lutego 2015

WYBACZANIE I LECZENIE TRAUM

Wybaczanie

Jak wybaczać tym, którzy pozostawili w nas traumy? Jak wybaczyć sobie?

Posłuchaj krótkiego opisu sprawdzonych metod, w który wplotłam doskonałą muzykę o wibracji wybaczenia, oraz w której odsyłam do sprawdzonych metod takich jak formularz Radykalnego Wybaczania Colina Tippinga oraz metoda Biocybernaut Institute Jima Hardta.




Doktor Jim Hardt w ciągu swojej czterdziestoletniej pracy badawczej nad zależnością między rozwojem umysłowym i duchowym a pracą mózgu, stwierdził że najskuteczniej można rozwijać swój potencjał dopiero wtedy, kiedy została wykonana praca wybaczenia. Wszelkie nieuzdrowione traumy hamują nasz rozwój, naszą radość życia i możliwości bycia tym, kim naprawdę Jesteśmy!

Byłam na takim tygodniowym treningu u doktora Hardta, mogłam się o tym przekonać na własnym mózgu. Dane empiryczne są bezwzględne i pokazują jednoznacznie, że wolność do zamieszkiwania w sercu daje wybaczenie sobie i innym. Wtedy dopiero zdobywamy pełnię naszej kreatywności, podnosimy IQ, odczuwamy ekscytację z każdej chwili.

Zamieszczam poniżej także mój wgląd, który pojawił się podczas treningu biocybernaut (polecam czytać po angielsku, bo tak go pomyślałam i napisałam i w tłumaczeniu umyka gra kilku słów). Jim Hartd postanowił powiesić ten mój "manifest" w soim centrum w Sedonie :)

Polecam Wam ten trening! To prawda, co mówi doktor Hartd, że połączenie programu opartego o wiedzę na temat fal mózgowych w dowolnych stanach umysłu plus nowoczesna technologia dają po tygodniu intensywnego treningu neurofeedbacku w komorze efekty porównywalne do dwudziestu a nawet czterdziestu lat medytacji zen.
Forgiving is not a mental work. not at all. It is a spiritual journey. 
A journey taken by a spirit as a task for itself to heal what is.
Because time does not exsits, it’s a delusion and everything exists simultaneously, so you must visit yourself and others exactly as they are in the certain very moment of timeless past.

But who heals is new you, being now able to embrance the past “you” and past “others” and all the situation as one (as a gestalt). Therefore, by taking this challenge, this task – you change what is there in the so called “past” permanently! you change it here and now for yourself and for entire world. you change what is for better, lighter, more conscious reality.

That’s how it works.

So any healing is taking responsability, being able to response.

We can also heal ourselves and others in the now, creating a new now, a totally new person (as some healers do) but this act does not change the reality there. If we want something to be healed there, inthe “past” – we have to go ourselves to the present time-space point called “past”, where there were (or are) people involved in playing this part of cosmic game.
We cannot heal anybodies traumas. We are not allowed to take others respons-ability.

Take your being-able-to-respond journey and go with love and trust that what you heal now, is healed forever and for good of all of us!
Easy Grace

Tłumaczenie:

Przebaczanie nie jest pracą umysłową. Wcale nie.

Jest to podróż duchowa. 
Podróż podjęta przez samego Ducha jako zadanie, aby uleczyć to, co jest. 

Ponieważ czas nie istnieje, jest złudzeniem, a wszystko istnieje równocześnie, więc musisz odwiedzić siebie i innych takimi, jakimi jesteście w pewnym, określonym momencie ponadczasowej przeszłości. 

Ale tym kto leczy, jesteś nowa Ty, która teraz jest w stanie objąć minione "ty" i "innych" z przeszłości i wszystkie sytuacje jako jedność (jako Gestalt). 

Dlatego podejmując to wyzwanie, to zadanie - możesz zmienić to, co jest tam w tak zwanej "przeszłości" na stałe! Możesz  tamto "teraz" zmienić dla siebie i dla całego świata. 

Zmienić to, co jest na lepsze, lżejszą, bardziej świadomą rzeczywistość. Tak to działa. 

Tak więc każde uzdrawianie jest braniem odpowiedzialności za swoje uzdrowienie, byciem w stanie zdolności do odpowiedzi (odpowiedź-alności). 
Możemy również leczyć siebie i innych poprzez tworzenie "nowego teraz" całkowicie nowej osoby (jak robią niektórzy uzdrowiciele), ale ten akt nie zmienia rzeczywistości tam. 

Jeśli chcemy, aby się uleczyło coś tam, w "przeszłości" - musimy przenieść się do danego punktu czasoprzestrzeni zwanej "przeszłością", gdzie były (lub są) ludzie zaangażowani w tę część kosmicznej gry. 

Nie możemy też uleczyć niczyjej traumy. Nie wolno nam zabrać innym ich odpowiedź-alności. 

Weź więc swój przywilej bycia-zdolną-do- odpowiedzi, odbądź swoją podróż z miłością i zaufaniem, że ​​to, co się leczy teraz jest uzdrowione zawsze i dla dobra nas wszystkich!






Metoda Wybaczania Instytutu Biocybernaut
Wstęp
Przeprowadzając proces wybaczania pamiętaj, aby dotyczył on jednej osoby w tym samym czasie. Kiedy skończysz z jednym oskarżeniem wobec danej osoby, dobrze będzie, a nawet zachęcamy Cię do tego, abyś przeszedł do kolejnych zarzutów wobec tej samej osoby. Gdy skończą się już wszystkie oskarżenia tej osoby, możesz wtedy zająć się oskarżeniami innych osób – wszystko tego samego dnia – JEŚLI ZDOŁASZ!
Piszę „JEŚLI ZDOŁASZ” dlatego, że (...) JEDYNĄ rzeczą, która może Ciebie spowalniać to kwestia opanowania do mistrzostwa techniki wybaczania.
Gdy już w pełni zrozumiesz instrukcje, będziesz mógł zastosować proces wybaczania tak dogłębnie, jak tylko będziesz potrafić. Istnieją jednak ścisłe warunki, które muszą być spełnione, aby mieć pewność, że oczyściłeś oskarżoną osobę z zarzutów.
Usilnie zalecamy „odprężenie i wylegiwanie się w błogości” po zakończeniu ważnego procesu wybaczania zamiast natychmiastowego przejścia do następnego procesu wybaczania,  a oto dlaczego:
Po ukończeniu pracy wybaczania bardzo trudnej osobie z bardzo ciężkimi oskarżeniami ludzie osiągają wielkie korzyści z „odprężenia i wylegiwania się w dźwiękach wybaczenia”, ponieważ te dźwięki wypełniają ich świadomość. Podczas „odprężenia”, „wylegiwania się” i "kąpieli w dźwiękach" spotykają nas najgłębsze doświadczenia – widzenie aniołów, podróże poza ciało, doświadczenie kosmicznego stanu błogości i ekstazy… Dlaczego więc miałbyś ominąć ten etap i pędzić od razu do pracy nad następnym procesem wybaczania? Można to zrobić, ale czemu, po całej tej pracy nie pozwolić sobie na odprężenie, wylegiwanie, integrację i cieszenie się nadzwyczajnymi owocami swojej dotychczasowej pracy – Twojego efektywnego procesu wybaczania.
Ponadto, w czasie „odpoczynku i wylegiwania się” następuje integracja i konsolidacja, którym towarzyszy kąpiel w dźwiękach feedbacku (moja uwaga: jeśli robisz ten proces w warunkach "domowych" zamiast dźwięków fal alfa z głośników do feedbacku słuchaj XVI symfonii Beethovena, 2 części, pierwszych trzech minut).


Nie musisz jednak „odpoczywać” ani „kąpać się w dźwiękach” jeśli masz ochotę na dalszą część procesu wybaczania. Możesz od razu rozpocząć kolejny proces, ale dlaczego miałyby Cię ominąć ta cała błogość i etap konsolidacji wyników Twojej pracy? Dlaczego?
Tak więc etapy „odpoczynku”, „wylegiwania się” czy „kąpieli” po ważnym procesie wybaczania są dla Ciebie bardzo dobre i sprawią, że świetnie się poczujesz. Wszystko jednak zależy od Ciebie. Zrób tak, jak sobie tego życzysz.



SZCZEGÓŁY METODY WYBACZANIA INSTYTUTU BIOCYBERNAUT

1) Będziesz już po Skali Nastrojów z pierwszego dnia co da Tobie pewną jasność w kwestii najważniejszych rzeczy w Twoim życiu, odnośnie których należy przeprowadzić proces wybaczania, a przynajmniej zdasz sobie sprawę z tego, kto lub co może być kandydatem do Twojego wybaczania. Po odrobieniu pracy domowej, pierwszego dnia wieczorem stworzysz listę kandydatów do wybaczania (włączając w to siebie samego – pamiętaj, aby właśnie sobie poświęcić dużo czasu w procesie wybaczania) a każdemu z nich przypiszesz tak wiele oskarżeń, ile tylko przyjdzie Ci do głowy.
2) Rozpoczniesz od swojej listy kandydatów do wybaczenia i wszystkich zarzutów im postawionych. (...)
3) Możesz także przywołać z pamięci listę zarzutów i skoncentrować się na jednym z nich.
4) Teraz przywołujesz przynajmniej trzech sędziów w sali sądowej, którzy mają być nieskazitelnymi istotami wyższymi a nie zwykłymi ludźmi.
5) Wybierasz jeden z zarzutów i odczytujesz go (...) jednocześnie odczuwając i doświadczając bólu. 
6) Jeśli (...) tak naprawdę NIE DOŚWIADCZYŁEŚ bólu, spróbuj jeszcze raz, jednak nie więcej niż kolejny raz nad danym zagadnieniem (ograniczenie do dwóch cykli istnieje po to, by nie dopuścić, abyś raz za razem próbował czuć się źle w związku z konkretnym wydarzeniem, które najwyraźniej okazuje się zablokowane albo ukryte przed Twoimi doświadczeniami i pamięcią).
7) Następnie zmieniasz swoją intencję i postanawiasz wybaczyć dane oskarżenie wobec konkretnej osoby i to trwa przez cały następny cykl. Próbując wybaczyć dane oskarżenie odniesiesz korzyści, jeżeli będziesz pracować zgodnie z poniższymi trzema wskazówkami:
(i)    Rozpoczynasz od decyzji wybaczenia danego oskarżenia wobec tej osoby;
(ii)   Teraz, w chwili obecnej, znajdź (lub wymyśl) jakąś DOBRĄ rzecz, która powstała w wyniku tego wydarzenia. (Może być to cos tak podstawowego jak: „Wow! Zrozumiałem, żeby nigdy więcej TEGO nie robić!”);
(iii) Po tym jak odnajdziesz coś dobrego w tym wydarzeniu Zmień Swój Osąd danej osoby/wydarzenia. Następnie zrób cokolwiek co może dla Ciebie oznaczać Wybaczanie.

8) Jeśli (...) poczujesz się lepiej, lżej, bardziej pewnie, oznaczać to będzie, że idziesz w kierunku Wybaczenia i proszę postępuj tak dalej.

9) Tak długo jak będziesz utrzymywać ten stan, kontynuuj wybaczanie dokładnie w ten sposób.

10) Praca nad wybaczaniem w Twoim umyśle połączona z wysokimi wibracjami jest jedynym sposobem na uzyskanie długoterminowego wybaczania, czegoś co możesz nazwać „Efektywnym Wybaczaniem”.

11) Wybaczasz tak długo, aż poczujesz, że nie przybywa już Twojej lekkości i pojawia się stabilna radość, pogoda ducha a nawet wdzięczność, wiedząc że wówczas ta praca dokonuje się efektywnie, głęboko w Tobie.

12) Tutaj właśnie PO RAZ PIERWSZY użyjesz sędziów. Zapytasz się ich czy na dany moment oskarżanie dobiegło końca. Jeśli wszyscy razem entuzjastycznie odpowiedzą TAK!, to będzie oznaczać, że na dzień dzisiejszy ta sprawa jest zamknięta i możesz się zająć następną (bądź odpocząć lub zaznać kąpieli w dźwiękach i błogości).

14) Jeżeli jeden lub więcej z trzech sędziów powątpiewa lub mówi „nie”, oznacza to, że nie zakończyłeś tej sprawy na dzisiaj i że dalej możesz jeszcze trochę popracować z pożytkiem nad tym zagadnieniem. Musisz zatem cofnąć się do kroku nr 5 i przerobić następne kroki aż do nr 14 tyle razy ile będzie to konieczne.

Jak już zdążyłeś zauważyć cały ten proces odbywa się w Twoim własnym tempie. To Twój mózg mówi Tobie, w którym dokładnie cyklu Wybaczania akurat się znajdujesz.

Możesz przejść przez wszystkie 14 kroków całego procesu wybaczania tak szybko jak tylko będziesz potrafił, a Twój mózg będzie Ci mówić czy wykonujesz te kroki właściwie. Rób to proszę tak szybko jak tylko to będzie możliwe, bo przecież tyle jest osób i wydarzeń, którym trzeba wybaczyć. Pamiętaj jednak, żeby każdy z kroków wykonać dokładnie i poprawnie. Lepiej jest wybaczyć jedną rzecz prawidłowo niż tuzin niewłaściwie, prześlizgując się jedynie powierzchniowo.

Wykonuj tyle prac z wybaczaniem dziennie ile tylko zdołasz, ale pamiętaj, aby przeprowadzać je zgodnie z zaleceniami. Miejmy nadzieję, że pomoże to Tobie lepiej zrozumieć proces wybaczania oraz umożliwi pracę na głębszym i mocniejszym poziomie, tak abyś uzyskał wspaniałe końcowe efekty i mógł już żyć w tym stanie błogości.

piątek, 13 lutego 2015

CISZA - CZĘŚĆ II

Zobaczcie, co dla Was nagrałam.
Ocean, który oglądam codziennie. To tutaj chodzimy prawie każdego dnia po południu z moim Rycerzem na spacery. Oglądamy wspólnie zmieniające się pory roku i dnia.

Latem uwielbiam leżeć na ciepłym piasku z zamkniętymi oczami i słuchać, słuchać, słuchać... aż stanę się jednym z tym dźwiękiem, tą ciszą.

W chłodniejszej porze roku, jak dziś, po prostu stoimy... albo siedzimy na kamieniach i łączymy się ze Stałością w Niezmienności, z Prawdą, która jest poza słowami... I ciszą...w jednostajności szumów przypływu i odpływu. Medytacja jest właśnie TYM.

Tutaj widać, jak ocean, wraz z powracającą wiosną, oddaje lądowi plażę, którą zabrał na czas zimy.

NASYĆ SWÓJ UMYSŁ CISZĄ. POZOSTAŃ W NIEDZIAŁANIU...NABIERZ SIŁ, BY WYBACZYĆ, sobie i innym. Nieodwracalnie.

Tak, jak pozwala się Wielkiej Wodzie, aby zabrała plażę w zimie i oddała ją na wiosnę - tak też Ty pozwól łagodnie i lekko, by z Twojej podświadomości wyłoniły się na światło dnia przeżyte traumy, żale, zranienia...

Teraz, kiedy jesteś gotowa zmierzyć się z nimi, zamiast udawać, że ich nie ma, spychając je w głębiny podświadomości, możesz śmiało odwiedzić te miejsca. Bo Jesteś. I możesz zobaczyć. Ty Teraz, tamtą Ty w tamtym Teraz. Ona tam ciągle na Ciebie czeka. Aż spojrzysz z miłością.


Musisz także wiedzieć, że dźwięk morza, oceanu to wibracja, która wspaniale dostraja Cię do energii Matki Ziemi. Możesz słuchać oceanu przed zaśnięciem każdego dnia. Dzięki temu będziesz spokojna. I wielka, jak on.


wtorek, 3 lutego 2015

Drogie Dziewczyny!

Witam Was wszystkie, Strażniczki Kwiatu Własnego Istnienia na blogu, który postanowiłam pisać dla kobiet, o kobietach. Zapraszam wszystkie kobiety: odważne i nieśmiałe, szczupłe i puszyste, westalki i celebrytki, matki i żony.

Jak powstał pomysł tego bloga? Najkrócej: z pasji bycia kobietą!!!

Pewnego pięknego dnia zanurzyłam się w pachnącej lawendą kąpieli, aby zrelaksować ciało i pobyć ze trochę sobą. Wychodząc z wanny spojrzałam w lustro i wycierając pianę z ramion poczułam i pomyślałam: "Jak jak uwielbiam być kobietą." I zaraz potem zapytałam co sprawiło, że tak myślę. Zdałam sobie sprawę z tego, że przecież nie zawsze było to oczywiste.

No i stwierdziłam, że gdzieś tam Jesteś, siostro... może pewna, a może niepewna swojego piękna, zadowolona lub nie ze związku z mężczyzną, smukła lub w fazie wiecznego chudnięcia... poszukująca sposobów, aby być szczęśliwą w tym ulotnym życiu, w kruchym tym ciele... Może właśnie teraz wycierasz się ręcznikiem wychodząc z kąpieli i niekoniecznie czujesz upojenie samym faktem posiadania kobiecego ciała i umysłu?




Wtedy wydało się, że to przecież takie proste: myśleć na głos, czuć nie tylko dla siebie. Także dla Ciebie i z Tobą. Bo Jesteś. Bo nasza matka Ziemia jest tego warta. BO OD TEGO JAK WIELE KOBIET POKAŻE CO TO NAPRAWDĘ ZNACZY  BYĆ KOBIETĄ ZALEŻĄ LOSY PLANETY ZIEMI.

Okazało się, że tworzenie bloga nie jest wprawdzie tak łatwe, jak się wydawało, ale wciąż wierzę, że warte tego, abyśmy się tutaj spotykały w przestrzeni wzajemnej akceptacji i prawdy o mojej niepowtarzalnej i Twojej wyjątkowej drodze do siebie.

NAWET GDYBYŚ MIAŁA WIĘCEJ TUTAJ NIE ZAJRZEĆ, PROSZĘ PAMIĘTAJ DROGA KRÓLOWO, BOGINI, KOBIETO, ŻE NICZEGO NIE POTRZEBUJESZ UDOWADNIAĆ, BO TWOJA MOC JEST MOCĄ KWIATU, TWOJE PIĘKNO JEST PIĘKNEM KWIATU... I, ŻE IM DOKŁADNIEJ BĘDZIESZ ODZWIERCIEDLAĆ ZASADĘ KWIATU W SWOIM ŻYCIU, TYM ŁATWIEJ OSIĄGNIESZ WSZYSTKO, CZEGO PRAGNIESZ!



Tak, jestem przekonana, że żyjemy w czasach odradzania się prawdy o kobiecie. Pierwiastek żeński, deprecjonowany przez tysiąclecia, zaczyna rozpoznawać sam siebie. Zaczyna także być rozpoznawany. Bo widzenie i bycie widzianą to dokładnie to samo!

Rządy zdeformowanej wersji pierwiastka męskiego zdecydowanie dobiegają końca. Deformacje patriarchatu okaleczyły wystarczająco mocno obydwie strony. Nikt już nie wierzy w skromne, uległe "niewiasty" (te, które nie wiedzą) i silnych, bezkompromisowych macho. Nikt nawet nie wierzy w Pana Boga wymierzającego sprawiedliwość z wysokości swego tronu.

Kiedyś, w czasach, których nie pamiętamy... były miasta i krainy, którymi rządziły kobiety. Bóstwa też miały wtedy formę żeńską. Nikt nie narzucał innym swojej woli. Zasadą wolności było jedyne jej ograniczenie tam, gdzie naruszano wolność innej istoty. Jakie to proste, prawda?! Te kultury nazywa się matriarchalnymi. Wszystkie kultury matriarchalne były też egalitarne, to znaczy dające wszystkim równe prawa.



A potem Ziemię na długie tysiąclecia zasłoniły mroki patriarchatu. Zapomniano o równości. Z lęku przed kobietą - istotą zdolną dać życie - upokorzono ją, sprowadzając do roli "gorszej połowy",wyjętej z żebra mężczyzny, jego narzędzia jeszcze większej władzy. Mężczyźni uwierzyli, że są "lepsi". Kobiety uwierzyły, że są "gorsze". Ta gra stała się główną częścią innej, większej gry. Gry w oddzielenie, gry w dualność.

Przyszedł czas abyśmy znowu pokazały światu co znaczy empatia zamiast bezdusznej władzy, kooperacja zamiast eksploatacji, wspólnota zamiast separacji, troska zamiast rozkazu! Najwyższy już czas, Droga Królowo, abyś zobaczyła i poczuła, że końcem gry jest Twoja pełnia, Twoja Jedność, Twoje piękno, Twoja moc i Twój spokój. Bo tak wybierasz, bo JESTEŚ WOLNA.

Jeśli chociaż przez chwilę pomyślałaś, że jestem zblazowaną feministką, którą Ty nie jesteś... Zadaj sobie tylko to jedno pytane: Czy chciałbyś teraz dobrowolnie zrezygnować z możliwości studiowania, z praw wyborczych i z prawa do własnych dzieci w przypadku rozstania z mężem? Jeśli odpowiadasz zdecydowanie "NIE!", to wiedz, że jeszcze sto lat temu nikt nawet nie zadałby Ci podobnych pytań. A to, że teraz posiadasz te przywileje zawdzięczasz właśnie dziewiętnastowiecznym feministkom.

Nie chodzi zatem o to kto feministką jest a kto nie jest, ani jakie błędy popełniły feministki. Chodzi o realne kobiety, które będą wolne, szczęśliwe, pełne mocy i czaru. Takie kobiety sprawią, że mężczyźni zaczną sami nazywać siebie feministami i przestaną się wreszcie bać. Tak, za każdą przemocą i agresją stoi strach. Sprawmy zatem, że nasi mężczyźni przestaną się wreszcie bać. Kiedy  już nam zaufają, my poprowadzimy ich do Nowej Ziemi. Ale najpierw potrzebujemy zaufać sobie...
Wyobraźcie sobie, że następnego dnia, po tym jak postanowiłam utworzyć tego bloga dostałam zamówienie na artykuł...o kobietach w XXI wieku do gazety "Moda na zdrowie". Czyniąc ukłon w stronę tej synchroniczności zamieszczam tutaj jego skróconą wersję:

Portret kobiety XXI wieku




Współczesna kobieta to postać wielowymiarowa. Jej wnętrze przypomina kubistyczną układankę: iście picassowską (z okresu „błękintego”) sztukę łączenia ze sobą wielorakich perspektyw w jedną – nie zawsze spójną na pierwszy rzut oka – ale zawsze ciekawą całość. Zwykle też całość dobrze funkcjonującą. Bowiem funkcjonalności podporządkowany jest w dużej mierze cały, zglobalizowany współczesny świat. Dobrze wykształcona i skuteczna w swojej pracy, niezależnie od tego czy sprząta czy prowadzi firmę czy też katedrę na uniwersytecie. Wspaniała matka, dbająca o rozwój talentów swoich dzieci, zawsze zadbana żona i wiecznie pociągająca kochanka, do tego rozwijająca się duchowo. Rano uprawia jogging lub jogę, potem jedzie samochodem do pracy. Zdalnie, w przerwie na śniadanie, załatwia telefony w sprawach swoich dzieci. Wracając robi zakupy. Potem odgrzewa ugotowany wcześniej na kilka dni obiad. I pędzi na zajęcia... pillates, e-marketingu, projektowania stron www albo nauki języka obcego. Wieczorem przy lampce wina dzieli się wrażeniami dnia ze swoim, równie zabieganym, mężczyzną. Ewentualnie planują wakacje albo próbują załatwić sprawy konfliktowe. Takie przynajmniej są założenia i taki jest rozkład kompozycji tego obrazu z uwzględnieniem głównych części składowych. Czasem jednak coś się załamuje. Jakaś linia nieoczekiwanie ulega zagięciu, gubi się jakaś część, zasłonięta przez inną. Bo przecież nie łatwo skomponować tak wiele elementów widzianych z tak różnych perspektyw. Ustawić zgrabnie i spójnie wszystkie jako całość. Ale też nie sposób tych perspektyw uniknąć. One po prosu są tam – w rzeczywistości. Są tutaj – w nas, w każdej z nas, współczesnych kobiet, od kiedy przestałyśmy wierzyć w nasz los jako tylko los „żon swoich mężów”, „kur domowych”, pełnych poświęcenia matek lub księżniczek na ziarnku grochu. Wiemy już kim nie jesteśmy... Jednak wciąż brakuje czasu i przestrzeni, aby odpowiedzieć na to kluczowe pytanie: kim jestem?